czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 10!



Wymieniłyśmy z Alą spojrzenia i znowu zaczęłyśmy się śmiać jak oszalałe. Gdy skończyłyśmy opowiedziałam Marcie, co mi się śniło, więc teraz ona się cieszyła, a my z siostrą siedziałyśmy uśmiechnięte. Po pół godzinie dołączyła do nas Magda. O 9 wszyscy już byli pod naszą klatką. Razem z dziewczynami zeszłyśmy i przywitałyśmy się. Tata dał nam na szczęście kluczyki do vana, który miał 7 miejsc, bo inaczej w jeden samochód byśmy się nie zmieścili. Tym razem prowadziła Ala. W dobrych humorach dojechaliśmy nad jezioro. Postanowiliśmy się na początek rozgrzać i wypożyczyć rowery wodne. Gdy podeszliśmy do wypożyczalni zobaczyłam, że stoi Wojtek,  mój kolega, kiedyś często tu bywałam. Podeszłam sama i przywitałam się:
-Cześć Wojtek.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i zaczął uważnie oglądać, nic nie mówiąc.
-No ej, ludzi nie poznajesz? Wiem, że trochę mnie tu nie było, ale już jestem.- powiedziałam z zadziornym uśmiechem.
-Sory Młoda, tak się wyrobiłaś, że Cię naprawdę nie poznałem!-odpowiedział mi z uznaniem.
-Dobra dobra, pewnie wcale nie chciałeś mnie poznać!- powiedziałam, puszczając mu oczko.
-Już się rozpędziłaś! Chcecie rowery czy kajaki?
-Hm… – ruchem ręki zawołałam resztę i spytałam się- Co chcemy?
-Rowery- odpowiedzieli prawie jednogłośnie.
-Okej, załatwione, wsiadajcie, rozliczymy się później.
Załadowaliśmy się na dwa rowery w kształcie garbusa. Ja władowałam się na pojazd razem z Magdą i Bartkiem, drugim popłynęli Ala, Marta, Adrian i Łukasz.
Widząc, że szybko pedałujemy, postanowiłam im pokazać ciekawe miejsce. Kierowałam ich cały czas prosto. W miejscu, gdzie wydawało się, że jezioro się kończy Marta zaczęła marudzić:
-No to chyba Ci się coś pomyliło, bo jak widać, przed sobą masz trzciny.
-Już, już, nie rozpędzaj się tak i spójrz w lewo!- powiedziałam
-No i…- tymi słowami przyjaciółka skończyła wypowiedź, ponieważ zobaczyła, że między trzcinami jest  niewielki przepływ.
-Skręcajcie w lewo i pedałujemy!- powiedziałam do nich, prawie jak do żołnierzy.
Przed nami rozciągał się widok pięknego, choć niewielkiego jeziora. Ze wszystkich stron był otoczony przez lasy, więc siłą rzeczy nikogo nie było na brzegach. 
[...]
Kilka godzin później siedzieliśmy już przy ognisku. Miejsce załatwił nam Wojtek. Zazwyczaj były tam kolonie, czy biwaki dla szkół, ale tym razem było wolne, więc mieliśmy dużo szczęścia. W międzyczasie pojechaliśmy kupić coś do jedzenia i do picia, dzięki temu już smażyliśmy kiełbaski i żartowaliśmy. Po pewnym czasie przeprosiłam całe towarzystwo i poszłam się przejść. Nie odeszłam daleko, bo po drodze zauważyłam pomost, który nie był oświetlony. Poszłam na jego koniec i usiadłam po turecku, twarzą do tafli jeziora. Oparłam się łokciami o kolana i zaczęłam kręcić na ziemi jakieś wzorki palcami. Niby wszystko było okej, zaczynało się wszystko układać, ale mi dalej coś nie pasowało. Nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi, wiedziałam tylko, że czasem tak już jest. Zaczęłam analizować powoli co się zmieniło na lepsze. W końcu coś musiało… Przed wszystkim do plusów zaliczyłam bliższy kontakt z częścią drużyny. To dzięki tym chłopakom zaczęłam wierzyć, że wreszcie się ułoży, że sobie poradzę, tak jak przekonałam ich, tak samo muszę przekonać siebie i seniorów. Zaczęłam też analizować relacje z uczniami ze szkoły, ale niedane było mi to zrobić do końca, ponieważ usłyszałam jakiś ruch za mną. Szybko się odwróciłam, a z racji tego, że siedziałam na samym brzegu mało nie spadłam z pomostu. Na szczęście w porę złapał mnie Bartek. Oboje ostrożnie usiedliśmy. Chłopak spojrzał uważnie w moje  oczy. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na jezioro. Mimo, że był dawno po zachodzie słońca, wyglądało wprost cudownie.
-Młoda, co się dzieje?- powiedział po cichu chłopak.
-Sama nie wiem… Ciężko mi jest. Tyle osób przeciwko mnie.- powiedziałam. Junior słysząc ból w moim głosie przysunął się do mnie i mocno objął, a mi popłynęły łzy. W tym momencie oboje siedzieliśmy twarzą w kierunku jeziora.
-Eh, zachowuję się jak dziecko- przyłapałam się na tej wypowiedzianej na głos myśli.
-Czemu jak dziecko? Pierwszy raz widzę Twoją słabość, zawsze jesteś taka silna.
-Wydaje Ci się. Coraz częściej płaczę, a to nie jest w porządku.
-Każdy ma swoje chwilę słabości, a  oboje wiemy, że miałaś naprawdę ciężko wpasować do naszej drużyny, również za sprawą juniorów. Mówię Ci, razem damy radę, teraz nie jesteś sama. Bardzo dużo osób w Ciebie wierzy, a młodsza część drużyny wprost za Tobą szaleje- to mówiąc starł łzy, które leciały z mojego policzka.
______________
No dobra, przyznaję, trochę mnie tu nie było, ale byłam pewna, że nikt tego nie czyta, więc nie spieszyłam się z dodaniem tego postu. :D Poza tym ogólnie zwaliło się dużo rzeczy na głowę, więc nie miałam nawet czasu, za co przepraszam :* Jak na razie jestem trochę dalej z historią, jednak nie mam zielonego pojęcia co dalej pisać, zacięłam się... Może z czasem coś wymyślę :) Do następnego razu misiaczki :*** ♥
PS. Obiecuję, że niedługo się ogarnę i nadrobię wszystkie zaległości na waszych blogach! <3