-My Tobie? Proszę Cię.
Tylko się nie popłacz jak z nami przegrasz. -powiedział.- Wiesz, jak to jest z
dziećmi, a co dopiero jak są one płci żeńskiej. -z tymi słowami zwrócił się do
przyjaciela. Nie przejęłam się jego słowami.
Ustaliliśmy, że najpierw
pojadę z Nielsem. Mężczyźni włączyli taśmę, żeby było bardziej realistycznie.
Ustawiliśmy się, a Matej się przygotowywał do włączenia jej. Gdy wszystko
ogarnął zaczął krzyczeć: Uwaga! 3, 2, 1, START!
Taśma poszła w górę i
pojechaliśmy. Na pierwszym łuku PUK mnie wyprzedził, ale ja się nie
poddawałam i walczyłam dalej. Na drugim łuku udało mi się go prześcignąć, ale
tylko na chwilę. Po kilku sekundach znowu mnie wyprzedził. Próbowałam na
wszystkie znane mi sposoby i po wszystkich stronach ominąć go. Prawie pewna
swojej porażki jechałam już ostatnie okrążenie. Na drugim łuku 4 okrążenia,
czyli praktycznie przed samą metą udało mi się jednak wykorzystać nieuwagę
Iversena i go przegonić! W konsekwencji na metę dojechałam pierwsza, Matej
widział to doskonale. Zaczęłam cieszyć się jak dziecko. Gdy wreszcie się
uspokoiłam spojrzałam z ciekawością na mężczyznę, który nam sędziował, a do
tego z uśmiechem na ustach. Zauważyłam, że nie był zadowolony, a do tego
uśmiech na mojej twarzy jeszcze bardziej go zdenerwował. Zaczął mówić po
polsku:
- Ty się tak nie ciesz,
PUK był dzisiaj dosyć zmęczony i zdekoncentrowany po nocy, wiesz, on robi
całkiem inne rzeczy niż Ty.- powiedział z drwią. -Ze mną Ci tak łatwo nie
pójdzie, siadaj na motor.
-Dobrze tato, hahahhaha.
Ale czy ty nie jesteś przypadkiem zły? Może coś się stało?- to mówiąc znowu
zaczęłam się śmiać.
-Skończ gadać, zakładaj
motor, jedziemy.
-A jak się zakłada
motor? Nie wiem jak Ciebie, ale mnie uczyli, że zakłada się kask i siada na
motor, a nie na odwrót.
Matej tylko zmierzył
mnie wzrokiem, założył kask poszedł się przygotować.
Podjechaliśmy pod taśmę
i czekaliśmy, aż Niels ją włączy. Przytrzymywaliśmy z rywalem
sprzęgło, podczas gdy PUK zaczął odliczać: 3, 2, 1, START! Oboje pojechaliśmy,
mimo, że taśma się nie podniosła. Wywnioskowaliśmy jedno: któreś z
nas zahaczyło o nią! Zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy krzyczeć jedno na drugie.
Gdy wreszcie stwierdziliśmy, że Niels to widział i musi osądzić,
czyja to wina, odwróciliśmy się w jego stronę. Zamiast zobaczyć stojącego PUKa
zastanawiającego się, kto wygrał bieg, zauważyliśmy, że … Iversen prawie tarza
się po ziemi. Nie wiedząc co się dzieje podeszliśmy do niego i zapytaliśmy, co
się stało.
Niels wstał i otrzepał
się. Mimo tych czynności nie przestawał się śmiać. Gdy wreszcie się uspokoił
zaczął nam opowiadać po angielsku:
-No bo trzymałem tego
pilota… I gdy odliczałem to pilot wypadł mi z ręki z poleciał na ziemię, więc
nie miałem jak uruchomić taśmy. Ale to jeszcze nic, jak zobaczyłem, jak
zaczęliście się kłócić czyja to była wina, myślałem, że popłaczę się ze
śmiechu! Wyglądaliście jak stare dobre małżeństwo!
Mocno zdenerwowana
rzuciłam się na niego z pięściami i zaczęłam krzyczeć:
-Takie to było dla
Ciebie zabawne?! Ty jesteś normalny? A gdyby nam się coś stało, to też byś się
śmiał? A nie, przecież to było takie śmieszne!- ostatnie zdanie powiedziałam z
sarkazmem. Niels tylko stał, przytrzymując moje nadgarstki, ponieważ nie wiedział,
co się dzieje. Matej podszedł od tyłu i złapał mnie w pasie tak, żebym się nie
wyrwała i nie zrobiła nikomu krzywdy. Krótko i zwięźle wytłumaczył w obcym
języku o co chodzi. Gdy wreszcie się uspokoiła Słoweniec stwierdził, że nie
powinnam nikomu zrobić krzywdy i mnie puścił. Mężczyźni tylko prześlizgując po
mnie wzrokiem poszli po motory i udali się do parku maszyn. Ja usiadłam na
bandzie i wpatrywałam się tępo przed siebie. Po chwili podniosłam głowę i
rozkoszowałam się słońcem padającym na moją twarz. W pewnym momencie usłyszałam
jakieś poruszenie niedaleko mnie. W głębi duszy miałam nadzieję, że przyszedł
do mnie któryś z mężczyzn, z którymi przed chwilą jeździłam. Mimo, że nie
miałam pojęcia, kto to może być nie spieszyłam się z otarciem oczu. Gdy
wreszcie to zrobiłam, zobaczyłam, że przede mną stoi MJJ. Tego się nie
spodziewałam, więc zrobiłam minę, jakbym zobaczyła ducha.
-Michael, a Ty co tu
robisz?- zapytałam po angielsku.
-Odwołali mi ligę
angielską, zanim tam pojechałem. Przyjechałem, bo chciałem poćwiczyć, ale
trafiłem na Was. Niestety słyszałem i widziałem większość tego, co tu się
stało… Wszystko okej?
- No, powiedzmy, że może
być.- zawstydzona zaczęłam się bawić żużlem pod butami.
-Nie przejmuj się nimi.
Oni pogadają, pośmieją się, a potem sobie odpuszczą.
-Mam taką nadzieję…
Idziesz ze mną coś zjeść? – w tym momencie byłam szczęśliwa, że tak dobrze
opanowałam angielski.
-Pewnie, możemy iść.
Tylko gdzie?
-Może do Sphinxa w
Askanie, co Ty na to?
-Dobra, tylko wyjaśnij,
co to jest, bo nigdy tam nie byłem.
-No co Ty? Taka
restauracja, dosyć elegancka, możemy usiąść na zewnątrz albo w środku.
-Okej, to idziemy się
teraz przebrać, odwiozę Cię do domu i podjadę pod Twoją klatkę koło 18, tylko
wytłumaczysz mi, gdzie mieszkasz.
-Nie, nie trzeba, ja
sobie pojadę autobusem, a Ty możesz podjechać o tej 18, okej? Poza tym, nie
chcę, żeby Twoja dziewczyna była zła albo zazdrosna.
-Nie, jak mną nie
poprowadzisz, to nie dojadę potem pod Twój dom, więc musisz jechać. A o moją
dziewczynę się nie martw, ja to załatwię.
-Dobra, to dawaj, za 10
min pod Twoim samochodem.- tymi słowami się pożegnaliśmy i każdy poszedł w
swoją stronę.
Dojechałam do domu,
wykąpałam się i zaczęłam szykować ubrania na wyjście. O 18 byłam już gotowa.
Miałam na sobie niebieskie rurki, biały, obcisły top, niebieskie szpilki, a do
tego dopasowałam białą kopertówkę. Zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu.
Michael tylko zagwizdał na mój widok. W restauracji zjadłam to samo co Jepsen-
grillowane filety z kurczaka, były naprawdę dobre.