Wyszliśmy
z McDonalda ze śmiechem, przy okazji przepychając się w drzwiach. Magdę
zobaczyliśmy w momencie, gdy Łukasz niósł mnie na plecach. Resztą osób, które
tam były, okazali się nasi znajomi z Ekonomika.
Siedzieliśmy w parku
średnio do 18. Po tej godzinie ja musiałam jechać na trening, a Łukasz do domu.
Tym razem na stadionie jeździłam tylko z Bartkiem, Łukaszem Kaczmarkiem i
Adrianem. Zdziwiło mnie, że prawie normalnie ze mną rozmawiali. Był czwartek.
Na treningu dowiedziałam się, że Matej ma jakieś problemy z nogą i na
pewno nie pojedzie w Derbach, a nie wiadomo co dalej. Niby nie powinno się
cieszyć z cudzego nieszczęścia, ale ja byłam strasznie zadowolona, że
prawdopodobnie będę jechać w pierwszym meczu w życiu, ale przy tym cholernie
się bałam. Mieliśmy jeździć z Zieloną Górą. W piątek i sobotę trenowałam po
kilka godzin, na zmianę z uczeniem się. W niedzielę wreszcie się wyspałam,
wstałam koło 12. Od razu się ubrałam i pojechałam na stadion. Przybyłam jako
czwarta, jeżeli chodzi o zawodników ze Stali. Zobaczyłam też Mateja i Nielsa.
Ten pierwszy wyglądał na bardzo wkurzonego. Po chwili podszedł do mnie Adrian
który też już był w Parku Maszyn. Zaczął mi opowiadać:
-Słuchaj, Matej dopiero
wyszedł od trenera, ciekawie nie było. Kłócili się, bo Matej wolał zastępstwo
zawodnika, zamiast ciebie. Za to trener pokłada w Tobie nadzieje i chciał,
żebyś wystąpiła. Po za tym…- nie dane mu było dokończyć, bo zobaczyłam, jak
Paluch wychodzi z pomieszczenia i zamaszystym ruchem ręki zaprasza mnie do
środka. On też nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Gdy tylko usiadłam zaczął:
-Słuchaj, mogłabyś
pojechać w dzisiejszym meczu? Nie przejmuj się Zagarem, on pomarudzi i mu
przejdzie. Żeby też się tak ‘nie denerwował’ na wyjeździe zastosujemy
zastępstwo zawodnika. W meczu z Rzeszowem zrobimy to samo. Może być?
-Jasne, dziękuję
trenerze.
Wyszłam z pomieszczenia
bardzo szczęśliwa. Od razu poleciałam się przebrać.
Pojechałam już w
pierwszym biegu. Jechałam z Adrianem, obok Aleksandra i Patryka. Żaden z
zielonogórzan nie był w stosunku do mnie pozytywnie nastawiony.
Już na pierwszym łuku
Dudek ‘przypadkiem’ zahaczył mój motor, przez co poleciałam na bandę, a on
pojechał zadowolony dalej. Zaraz przybiegł do mnie lekarz. Ledwo co się
podniosłam, ale zacisnęłam zęby, bo powiedziałam sobie, że choćby nie wiem co
by się działo, albo jak bolało i tak dam sobie radę.
W powtórce biegu DuZers
został wykluczony. Jechałam teraz tylko z Adrianem i Aleksandrem. Na metę
dojechałam druga, zaraz za Loktajevem.
Cały stadion zaczął
krzyczeć moje imię. Bardzo mi się to podobało, byłam im wdzięczna. Zadowolona
wjechałam do parku maszyn. Trener i wszyscy juniorzy rzucili się na mnie i
zaczęli mi gratulować. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie noga. Bardzo mnie
bolała, więc udałam się do karetki. Tam powiedzieli mi, że to tylko stłuczenie.
Niepocieszona udałam się do swojego motoru. Czekały mnie jeszcze 2 biegi,
musiałam się do nich jakoś psychicznie przygotować. W siódmym biegu zajęłam 3
miejsce, natomiast w dziewiątym na metę dojechałam ostatnia. Matej szalał w
parku maszyn, krzycząc na zmianę albo na trenera, że mnie puścił, albo na mnie,
że tak źle pojechałam. Na szczęście udało nam się wygrać derby, przynajmniej u
nas.
W poniedziałek po
lekcjach znów udałam się na stadion. Musiałam potrenować, żeby odstresować się
po poprzednim dniu. Gdy tylko doszłam do motoru poprosił mnie trener. Poszłam
do niego z duszą na ramieniu. Gdy usiadłam od razu zaczął mówić:
- Co się wczoraj stało?
Nie chcesz jechać w meczu z Rzeszowem? Nie radzisz sobie?
-Pewnie, że chcę jechać.
Chodzi po prostu o to, że po tym wczorajszym upadku strasznie mnie boli
noga. Do tego Matej cały czas na mnie krzyczał, a to nie moja wina, że mnie Dudek
podhaczył. – odpowiedziałam ze złością.
-Dobra, to zrobimy tak
jak mówiłem kilka dni temu. Na wyjeździe zz, a u nas Ty. Tylko proszę Cię,
postaraj się, że Matej się nie czepiał.
-No jasne. Dzięki,
trenerze.
Znowu zaczęłam jeździć
całymi dniami. W szkole zauważyłam, że kilka osób przechodząc koło mnie mierzy
mnie wzrokiem i krzywi się na mój widok. W czwartek na mojej chemii wyciągnęłam
brata do Parku Róż. Całą drogę szliśmy w milczeniu. Usiedliśmy na ławce
niedaleko placu zabaw i zaczęliśmy rozmawiać. Paweł pierwszy zadał pytanie:
-Z jakiej lekcji
zwiałaś?
-Z chemii. Nie
wytrzymałabym z tą babą. A Ty na jaką lekcję nie poszedłeś przeze mnie, misiek?
-Nie przez Ciebie, po
prostu też nie miałem ochoty iść. Teraz mam polski. Jest jeszcze jakiś powód,
dla którego nie poszłaś na lekcje?
-Sama nie wiem… Wszyscy
mierzą mnie wzrokiem za tamten mecz…. Już mi wystarczyło, że Matej na mnie
nakrzyczał. Poza tym czy ci super jeżdżący ludzie, którzy tak krzywo na mnie
patrzą pojechaliby lepiej.
-Nie przejmuj się, jeszcze
im pokażesz. Może nie idź na lekcje tylko jedź do domu odpocząć? Prześpisz się
trochę i będzie lepiej- powiedział z troską Paweł.
-Może masz rację… Tzn. w
tym sensie, że nie pójdę na lekcje, tylko pojadę na stadion trochę potrenować.
Bo w sumie, jak wcześniej pojadę, to wcześniej skończę, a wtedy..- myślami
byłam już daleko stąd.
-Doobra, jak chcesz. Ja
pójdę do Twojego wychowawcy i powiem, że nie było Cię na lekcji, bo musiałaś
jechać do domu, bo bolała Cię głowa, a ja byłem Cię odprowadzić. Pasuje?
- Dzięki Paweł, jasne,
że pasuje. No dobra, to ja się zwijam. Do wieczora. -powiedziała i pocałowałam
go w policzek na pożegnanie.
Przyjechałam
na stadion, rozgrzałam się i wyjechałam na tor. Po dwóch kółkach usłyszałam
dźwięk innego motoru, do tego nie jednego. Odwróciłam się i zobaczyłam, ze na
tor wjeżdżają dwaj żużlowcy- jeden na pokrowcu silnika miał kolorowe plamki,
natomiast drugi nr #55. Podjechali do mnie, a Matej zaczął mówić:
-O, widzę, ze jesteś sama, może się pościgamy? A nie, zapomniałem, ze Ty nie potrafisz. Jeszcze się wywalisz i okaże się, ze to nasza wina- powiedział do mnie, ale po angielsku, żeby kolega mógł go zrozumieć. Oboje zaczęli się śmiać.
- Dobrze, możemy jechać, tylko bez żadnych forów- powiedziałam również po angielsku.
____________________________
Wreszcie dodałam : ) Ferie, ferie, ferie i zaraz będzie po feriach :<
-O, widzę, ze jesteś sama, może się pościgamy? A nie, zapomniałem, ze Ty nie potrafisz. Jeszcze się wywalisz i okaże się, ze to nasza wina- powiedział do mnie, ale po angielsku, żeby kolega mógł go zrozumieć. Oboje zaczęli się śmiać.
- Dobrze, możemy jechać, tylko bez żadnych forów- powiedziałam również po angielsku.
____________________________
Wreszcie dodałam : ) Ferie, ferie, ferie i zaraz będzie po feriach :<
Super ! Szybko dodawaj następny ^^ :) Świetny ! :D
OdpowiedzUsuńCo ten Zagar taki cięty na nią jest?! Mam nadzieję, że jeszcze pokaże mu kto jest lepszy xD
OdpowiedzUsuńA teraz taka mała uwaga: Strzelec ma na imię Adam, a nie Aleksander ;) No chyba że chodziło ci o Loktaeva ;D
Jaaa, ale ja głupia hahahahha Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawiam :D
UsuńFajne ;)
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że Matej jest taki zawzięty na nią ;<
czekam na kolejny i zapraszam do mnie.
+ szkoda, że te ferie tak przeleciały ;x
ZAPRASZAM JEST JUŻ ROZDZIAŁ 6 :
OdpowiedzUsuńhttp://kumaszzuzel.blogspot.com/2013/01/rozdzia-6.html
panowie nie powinni dokuczać swojej młodszej koleżance tylko ją wspierać i udzielać cennych rad.
OdpowiedzUsuńrozdział super, czekam na kolejny :)
zapraszam do mnie http://trzymajgaz.blogspot.com/
nie ogarniam, dlaczego on taki wredny jest... Matej taki sympatyczny przecież. xD
OdpowiedzUsuń