środa, 6 lutego 2013

Rozdział 7!

Koło 19 zwinęliśmy się do domu. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać:
-Michael, powiedz mi szczerze, co się stało, że zacząłeś się do mnie odzywać? W taką nagłą przemianę nie wierzę…
-To przez ten mecz z Zieloną… Widziałem, jak walczysz, jak Ci zależy, nie poddajesz się… To mi zaimponowało, zobaczyłem, że to nie jest jakaś zachcianka rozkapryszonej nastolatki, tylko to jest Twoja pasja.
-Czemu nikt wcześniej nie mógł ze mną o tym porozmawiać? Jakoś wcześniej nikt nie brał tego pod uwagę… Naprawdę dużo mnie kosztowało wpasowanie się do drużyny, w której nikt mnie nie chciał… To bolało.- powiedziałam ze smutkiem.
-Przepraszam Cię jeszcze raz, nie pomyślałem, to też jest moja wina…- Widać było, że Michael był zakłopotany.
-Teraz już nie ma za co, ważne, je chociaż część drużyny jest po mojej stronie.
-Młoda, nie martw się. Teraz będzie tylko lepiej. Dobranoc.- przy ostatnim słowie nachylił się i dał mi buziaka w policzek. Nawet nie zauważyłam, jak znaleźliśmy się na miejscu.
-Dzięki za wszystko, Jensen, straaasznie poprawiłeś mi humor. Do obaczenia jutro!- z tymi słowami opuściłam samochód i udałam się do domu.
Do końca tygodnia w każdej wolnej chwili trenowałam na stadionie. W niedziele pojechałam z drużyną do Zielonej Góry na mecz. Z zaciekawieniem oglądałam, jak chłopacy przygotowują się do niego bez Mateja, który wszystko obserwował z parku maszyn. Po dwóch biegach byliśmy już 4 punkty w plecy. Widziałam zdenerwowanie na twarzy kolegi z kontuzją. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że wygramy, w końcu była duża stawka, Derby Ziemi Lubuskiej, chyba najważniejsze wydarzenie dla kibiców obu drużyn. Po piątym biegu wychodziliśmy już na prostą, ale zaraz potem zaczęliśmy znowu je tracić. Sytuacja była niepewna, losy meczu nie były przesądzone. O zwycięstwie miał zadecydować ostatni nominowany bieg. Niestety, okazało się, że przegraliśmy go 2-4, tym samy przegrywając cały mecz. Zielonogórzanie bardzo się cieszyli w parku maszyn, żeby zaraz go opuścić, by udać się do kibiców, aby wraz z nimi świętować zwycięstwo. Za to cała nasza drużyna miała smutne miny. Gdy tylko Niels wjechała do parku maszyn, Matej wziął go na bok i zaczął o czymś szybko rozmawiać. Ja podeszłam do juniorów, którzy nie byli w najlepszych humorach. Zaczęłam:
-No cześć chłopaki.
-Cześć-powiedzieli chórem.
-Jak tam po meczu?- zapytałam z troską w głosie.
-No co, przegraliśmy. Ale zastanawia mnie jedno, czy gdybyś Ty jechała, nie wygralibyśmy tego meczu…- Powiedział Bartek.
-Jasne, bo ja na pewno zrobię 12pkt., nie?- powiedziałam ze śmiechem.
-Jasne, od razu komplet. Nie, chodzi nam raczej o to, że Tomka i Nielsa tak często by nie puszczali, a dzięki temu może wygralibyśmy ten 15 bieg?- z tymi słowami zwrócił się do mnie Adrian.
-Tak, ale nie powiedziane, że jakbym zdobyła tyle samo punktów co seniorzy, równie dobrze mogłabym zebrać same 0…
-Dobra, nie ma co gdybać, chodźcie, pakujemy się i jedziemy do domu.- powiedział Jepsen z otuchą.
Po powrocie z Zielonej wszyscy rozeszli się do swoich domów. Na szczęście udało nam się umówić, żeby przyjść na stadion potrenować.
W poniedziałek o 16 przybyłam na miejsce. Bartek i Michael już byli na miejscu.
-Czeeeeść- powiedziałam
-Hej, młoda- powiedział Michael.
-No cześć, cześć. Dzwoniłaś do Adriana?- z tymi słowami zwrócił się do mnie Bartek.
-Tak, powiedział, że będzie za jakiś 5 minut.
-Okej, to czekamy na niego. Jak tam w szkole?- znowu rozmawiałam z Bartkiem.
-A nic, oprócz tego, że część uczniów patrzy się na mnie, jakby chcieli mnie zabić.
-A Ty nic nie słyszałaś? -Michael zrobił wielkie oczy, a ja pokręciłam przecząco głową. – Wszyscy uważają, że kręcisz z Dudkiem, ktoś zresztą widział Was, jak się całujecie.
-Do tego uważają, że zdradziłaś naszą drużynę, w końcu on jest z Falubazu. – dodał Bartek.
-No nie, tylko nie to, tego mi brakowało… Jak mogę z nim kręcić, jak mało mnie nie zabił na derbach?!- mówiąc to nie widziałam, że za mną stoi Adrian.
-No no no, widzę, że koledzy mają wybujałą wyobraźnię.- powiedział nowo przybyły chłopak. Odwróciłam się i ze zdziwieniem zapytałam:
-Co masz na myśli, Adrian?
-Jak to co? Bartek, Michael?!
-No dobra, żartowaliśmy. Nie przejmuj się ludźmi w szkole. Jak będziesz jeździła dobrze i zdobywała punkty dla drużyny to będą Cię kochać, a jak coś zawalisz będą się patrzyć na Ciebie tak jak teraz. – powiedział Michael
-Nie no, super… -powiedziała zrezygnowana
-Ej, ale spójrz na to z innej strony!- krzyknął zadowolony Bartek. – Gorzej jak teraz, już nie będzie!
-Łał, ale pocieszenie- powiedziałam z trochę lepszym humorem. -Dobra, jedziemy ćwiczyć?
-Pewnie- odpowiedzieli chórem.
_____
Tak więc oddaję Wam kolejny rozdział. Zastanawiam się, ale raczej tak luźno, czy nie pisać tego opowiadania dalej w Wordzie, nie chcę zbytnio zaśmiecać internetu, wolę Wasze opowiadania :D Nie potrafię dopasować czcionki, jaka by mi psaowała, bo jedna jest za duża, a druga za mała -.- Uhhh. W szkole maaaasakra, byle do weekendu. No to idę się uczyć. Miłego dnia wszystkim : )
PS.siedem moja ulubiona liczba! Powinien być też udany rozdział, niestety jest jak widać :c

4 komentarze:

  1. Po pierwsze, jakie zaśmiecanie internetu ?! Lubię to opowiadanie, z każdym rozdziałem jesteś coraz lepsza. Po drugie, co ty się czcionką przejmujesz? Ja dalej czekam na następny i mam nadzieję że się doczekam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no! Żadne pisanie w Wordzie!! :D Pisz dalej tutaj! :D Mam nadzieję, że już wkrótce chłopaki zmienią do niej nastawienie ;) Czekam na kolejny i zapraszam na nowość na http://with-nothing-to-lose.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Ciekawi mnie co będzie dalej ! :D Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny więc nie przestawaj pisać :)
    Czekam, aż chłopacy zmienią nastawienie do rodzynka w drużynie :)
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowość http://trzymajgaz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń